Skip to main content

Już godziny dzielą nas od startu nowego sezonu Ekstraklasy. Jeszcze dobrze nie opadł kurz po finale Euro, a już rozpoczynają się nowe piłkarskie emocje. Te zdecydowanie dla nas bliskie sercu, bowiem jak bardzo byśmy nie narzekali na naszych ligowców, to jednak “najważniejsze” rozgrywki dla polskich kibiców. Tytułu broni Jagiellonia, ale chętnych na mistrzostwo nie brakuje, zwłaszcza po tylu niespodziankach z ubiegłego sezonu.

Nikomu nie trzeba mówić, jaką niespodzianką były wyniki z ubiegłego sezonu. Jagiellonia Białystok mistrzem, Śląsk Wrocław srebrnym medalistą. Dopiero na trzecim miejscu Legia Warszawa, a za nimi plejada ekip, które w ostatnich latach nadawały ton rozgrywkom Ekstraklasy – Lech, Raków, Pogoń itd. Jednak w Białymstoku okazało się, że wcale nie trzeba wielkich i drogich transferów, o jakie zabiegają corocznie drużyny z czołówki. Dyrektor sportowy Łukasz Masłowski udowodnił, że da się swoim autorskim pomysłem zbudować naprawdę solidny zespół, którego szefem był i jest Adrian Siemieniec. Młody trener kilkanaście miesięcy temu ratował Jagę przed spadkiem do I ligi, a w kolejnych rozgrywkach zbudował – jak się okazało – dream team. Przede wszystkim był to mistrz, którego chciało się oglądać. Jaga pokazywała przez większość sezonu “futbol na tak”, cytując Jerzego Engela. 77 strzelonych goli to najlepsze potwierdzenie tego faktu, tym bardziej że druga pod tym względem Pogoń Szczecin zdobyła o 18 bramek mniej! Jednak nie było tak, że Jaga odjechała wszystkim, bowiem do ostatniej kolejki rywalizowała o tytuł ze Śląskiem Wrocław. Drużyna Jacka Magiery oraz budowana przez czeskiego dyrektora sportowego Davida Baldę była pewną antytezą Jagi. Strzelili tylko 50 goli, co było piątym wynikiem ligi, ale stracili zaledwie 31 goli, jako jedyni schodząc ze średnią traconych bramek poniżej jednej sztuki na mecz. Tu warto dodać, że jeśli Jagiellonia była bliska spadku do I ligi w sezonie 2022/2023, to Śląsk był na zapleczu Ekstraklasy już niemal jedną nogą… Dwanaście miesięcy później te drużyny wspięły się na szczyt i zapewniły sobie grę w europejskich pucharach.

Czy uda się to powtórzyć?
W Białymstoku poszczęściło się w losowaniu europejskich pucharów. Mistrz Litwy dodatkowo ograł mistrza Finlandii i w ten sposób ogranie FK Panevezys gwarantuje fazę grupową europejskich pucharów. Ale drużyna Adriana Siemieńca chętnie zagrałby ponownie o złoto w Ekstraklasie. Wiadomo, że ciężej utrzymać się na szczycie, niż na niego wejść. Letnie okienko transferowe póki co jest dość spokojne. Oczywiście nie obyło się bez strat. Zlatan Alomerović wybrał AEK Larnaka, a jego miejsce zajmie albo nowy Maksymilian Stryjek(dotychczas niże ligi angielskie), albo młody Sławomir Abramowicz broniący do tej pory w Pucharze Polski. Większa wyrwa będzie na lewej stronie defensywy. Bartłomiej Wdowik wybrał ofertę portugalskiej Bragi, co jednak nie oznaczało wielkiego zarobku dla klubu – 1,5-2 milionów euro plus bonusy – a utratę przynajmniej kilku goli w sezonie, licząc strzelone rzuty wolne plus asysty. Wśród wzmocnień ciekawie wyglądają Lamine Diaby-Fadiga z Paris FC oraz… Joao Moutinho ze Spezii. Przy tym drugim oczywiście trzeba uspokoić, że to zbieżność imienia i nazwiska ze słynnym Portugalczykiem. Póki co jednak dyrektor sportowy przyzwyczaił do wysokiej skuteczności i jakości transferów, więc przy ul. Słonecznej powinni mu zaufać. Podobnie, jak trenerowi, który potrafi wprowadzić nowych piłkarzy do zespołu. Teraz jednak Jaga prawdopodobnie będzie grać, co trzy dni do końca roku kalendarzowego, zatem zacznie się trochę inny sposób zarządzania kadrą pod względem fizycznym i nie tylko.

Przespane okienko?
Nikt się nie martwi o mistrza, ale już o wicemistrza jak najbardziej. David Balda także przeprowadził sporo dobrych transferów dla Śląska Wrocław, ale za letnie okienko kibice mają ochotę go “ukrzyżować”. Odszedł Erik Exposito, czego można było się spodziewać. Do tej pory jednak nie ma nikogo, kto miałby – chociaż w teorii – zastąpić Hiszpana. Trafił Junior Eyamba, ale doznał kontuzji. Zatem numerem jeden w ataku zostanie prawdopodobnie… Sebastian Musiolik. Jakiej jakości to napastnik wiadomo nie od dzisiaj. Może popracuje dla drużyny, ale strzelać goli to on po prostu nie umie… Na plus z pewnością ściągnięcie młodych zawodników jak Ołeksandr Hawryłenko z RB Lipska czy Filip Rejczyk z Legii. Ten drugi to może być casus Mateusza Praszelika, który także uciekł z Legii, bo nie dostawał szans, a we Wrocławiu odpalił i dał zarobić klubowi dobre pieniądze. Ponadto z Mielca po wypożyczeniu wrócił Łukasz Gerstenstein. Być może już niedługo zagra w pierwszym zespole ze swoim bratem Oskarem z rocznika 2007. Zresztą Jacek Magiera zaczął baczniej się przyglądać klubowej młodzieży, bo ta zrobiła tego lata duże rzeczy. Mowa o wygranych w CLJ U17 i U15! Teraz kluczem jednak będzie, ilu z nich trafi do pierwszego zespołu i w nim zaistnieje za jakiś czas…

Tak jak Śląsk nie był uznawany za faworyta rok temu, tak i teraz nikt go nie stawia w czołówce za kilka miesięcy. Wszyscy raczej spodziewają się sporego zjazdu możliwości. Zwłaszcza wobec dużych wzmocnień. Marcin Cebula może dać jakość, ale to też nie jest gość, który zbawi WKS. Siłą jest drużyna, ale bez indywidualności będzie trudno. Tym bardziej że wrocławianie także lada moment rozpoczynają europejskie puchary – od dwumeczu z łotewską Riga FC. Droga do fazy grupowej długa – trzeba wygrać trzy rundy – i raczej nikt nie daje dużych szans na to wicemistrzowi Polski, który nie dysponuje dobrym rankingiem.

Faworyci dostali lanie!
Faworyci doznali pogromu, a z twarzą wyszli jedynie w Warszawie. Legia Warszawa oprócz mistrza i wicemistrza, a także zwycięzcy Pucharu Polski Wisły Kraków, dołączyła do grona pucharowiczów. Końcówka sezonu, już pod wodzą Goncalo Feio pokazała, że jednak da się grać lepiej i regularnie punktować. Tym samym udało się zdystansować pozostałych rywali w walce o europejskie puchary. Zawiedli pozostali. Pogoń była czwarta, ale szacunek u swoich kibiców stracili za finał PP. W nim to bardziej Wisła wyglądała, jak drużyna z czołówki Ekstraklasy, a Pogoń jak pierwszoligowiec. Portowcy byli o krok od trofeum, ale znowu gen “zero tituli” dał o sobie znać. Teraz kibice są bardzo niezadowoleni, o czym dali już znać w oficjalnym komunikacie. Trudno się dziwić, skoro kibice ze Szczecina mają najdroższe karnety w całej lidze, a klub… nie sprowadził praktycznie żadnego nowego piłkarza. Jedynym transferem z zewnątrz jest Krzysztof Kamiński z Wisły Płock, a reszta to powroty z wypożyczeń – Jakub Lis (Motor) czy Kacper Łukasiak (Górnik Łęczna) – lub zawodnicy z klubowej akademii. Bardzo biednie, jak na drużynę chcącą uchodzić za faworyta.

Powrót Papszuna
W kontekście faworytów największym hitem letniego okienka transferowego jest powrót Marka Papszuna do Rakowa Częstochowa. Dziennikarze przez cały sezon rozpisywali się o setkach propozycji dla charyzmatycznego szkoleniowca. Finalnie jednak pracy nigdzie poza Polską nie podjął i po roku wraca pod Jasną Górę. Oczywiście do innego środowiska i innego zespołu. Sam zainteresowany zresztą dość w ostrych słowach skomentował jakość składu, jaki miał w trakcie przygotowań. Trudno się dziwić, skoro przez dwanaście miesięcy mocno zmieniła się kadra zespołu z Częstochowy. Teraz latem także doszło do niemałych przetasowań. Wśród nich jednak zdecydowanie najbardziej wyróżniają się odejścia Vladana Kovacevicia do Sportingu oraz Giannisa Papanikolaou do Turcji. Pozostali zawodnicy po prostu schodzili z kontraktów. Poza tym jednak udało się pozyskać wiele nowych twarzy. Do ataku trafił Patryk Makuch z Cracovii, a bramkę wzmocnić ma Kristoffer Klaesson z Leeds United. Nadal obowiązuje także grecki kierunek, stąd przyjścia Lazarosa Labrou czy Vassilisa Sourlisa.

Wraz z powrotem Papszuna wszyscy ponownie widzą w Medalikach kandydata do mistrzowskiego tytułu. Trudno się dziwić, skoro to trener uchodzący za symbol sukcesu tego klubu w ostatnich latach. Zanim jednak Papszun wrócił do Rakowa, najpierw była informacja o końcu współpracy z Dawidem Szwargą. Tyle że to koniec współpracy w roli pierwszego trenera. “Szwari” ponownie zgodził się być asystentem, co może dziwić, bowiem to rzadka droga. O ile awans z asystenta na “jedynkę” nikogo nie dziwi, o tyle powrót w drugą stronę już jak najbardziej. Z drugiej stron sam zainteresowany i Papszun byli zadowoleni z dotychczasowej współpracy, stąd chęć dalszej pracy.

Cel: odzyskać mistrzostwo
W Warszawie już kilka lat czekają na tytuł mistrzowski. Mimo posiadania w swoim składzie Josue, ten nigdy nie poprowadził Legii do złota w kraju. Teraz Portugalczyka nie ma, ale cel się nie zmienił. Różnica jest inna. Bardzo głośno o mistrzostwie mówi Goncalo Feio. Portugalczyk przejął zespół w końcówce sezonu, po tym jak nieoczekiwanie odszedł z Motoru Lublin. Ze swoim byłym klubem spotka się za półtorej miesiąca, ale raczej nie na tym skupia się ekscentryczny trener. Latem legioniści mocno ruszyli na zakupy. Kadra zespołu przewietrzona, a wydawało się, że długo będą w stolicy płakać po Josue. Nikt jednak – na ten moment – nie pamięta o odejściu gwiazdy. Na Łazienkowską trafili Kacper Chodyna, Luquinhas, a zatem znak ligowej jakości w Ekstraklasie. Ponadto Claude Goncalves, Jean-Pierre Nsame, a więc były król strzelców ligi szwajcarskiej w barwach Young Boys Berno. Najgłośniejszym transferem został jednak Ruben Vinagre, który jeszcze niedawno był wart nawet 10 milionów euro. CV tego lewego obrońcy/wahadłowego prezentuje się niezwykle efektownie, chociaż po wtopie z Gilem Diasem podejście jest dość spokojne do jego możliwości. Ciekawym transferem może być także Sergio Barcia. Podstawowy stoper drugoligowego hiszpańskiego Mirandes także powinien być wzmocnieniem. Zwłaszcza, że ten klub może i anonimowy, ale w ostatnich latach ograł wielu ciekawych piłkarzy dzisiaj błyszczących także na poziomie LaLiga.

Goncalo Feio nie gryzie się w język i mówi, że celem jest mistrzostwo. To oczywiste dla kibiców w stolicy. Tyle że często trenerzy woleli podejść spokojniej, by nieco zdjąć z siebie i drużyny presję. Feio podkreśla, że warunki w klubie mają topowe, więc i cele muszą być z absolutnego topu. Wymagania tego trenera są wysokie, o czym zdążył się przekonać Makana Baku. Wydawało się, że powalczy o grę, tymczasem ten skrzydłowy nie był zainteresowany grą w defensywie. Ta jak powszechnie wiadomo, jest nienegocjowalna u Portugalczyka, więc… Baku jest już w rezerwach i może sobie szukać nowego klubu! Dużym plusem dla Legii ma być zmiana podejścia do młodzieży z akademii. Póki co szerokie grono – aż jedenastu – zawodników dostało szansę w letnich przygotowaniach. Przy czym nie chodziło o same treningi, ale także regularną grę. Jak z nią będzie w trakcie sezonu? To już wtórna kwestia, ale tutaj szansą dla młodych może być ewentualna kwalifikacja do fazy grupowej Ligi Konferencji i szczelnie wypełniony kalendarz gier do końca 2024.

Mają ku*wa dosyć vol. 2
Chyba każdy pamięta ten komiczny transparent kibiców Lecha podczas zakończenia jednego z sezonów. Fani w Wielkopolsce nie znoszą skąpstwa zarządzających klubem Jacka Rutkowskiego oraz Karola Klimczaka, ale wbrew pozorom w ubiegłym sezonie sporo wydano na nowych graczy, a i tak nie przyniosło to nic dobrego. Kompromitacja w europejskich pucharach, brak trofeów na krajowym podwórku oraz brak awansu do kolejnej edycji pucharów to jeden wielki dramat. Dodatkowo ktoś w zimie wpadł na szaleńczy pomysł, że Mariusz Rumak po kilku latach bycia niemalże na uboczu trenerskiej przygody… nagle wskoczy i będzie zbawieniem pierwszej drużyny Kolejorza. Chyba tylko władze klubu były zdziwione, że nie wypaliło. Rumak już nie jest pierwszym trenerem, ale w klubie pozostał. Nowym szkoleniowcem został Niels Fredriksen, który na początek nie ma łatwo. Dotychczasowe okienko transferowe jest niezwykle biedne. Alex Douglas ze szwedzkiego Vasteras oraz Bryan Fiabema z rezerw Realu Sociedad to jedyne wzmocnienia. Oczywiście spore nadzieje są wiązane z Antonim Kozubalem, który po świetnym sezonie w GKS-ie Katowice może odpalić już w pierwszym zespole. 20-latek powinien być już gotowy na bycie podstawowym piłkarzem. Poza nim do klubu wrócili inni wychowankowie, ale akurat w przypadku reszty – Filip Wilak czy Maksymilian Pingot – trudno mieć nadzieje na bycie kluczowymi postaciami zespołu.

Kadrę zespołu nieco oczyszczono, chociaż póki co brakuje osłabień. Odeszli Alan Czerwiński, Barry Douglas, Artur Sobiech czy Nika Kvekveskiri. Gorzej, że nadal niepewne jest pozostanie takich graczy, jak Filip Marchwiński czy Kristoffer Velde, którzy chętnie ruszyliby w zagraniczną przygodę. Na ten moment nic nie wskazuje na to, by Kolejorz miał się włączyć w walkę o mistrzowski tytuł. Zespół bez wzmocnień, a nastrój wokół klubu zdecydowanie bliższy pogrzebowi niż imprezy weselnej.

Kto zaskoczy?
W ubiegłym roku sensacjami byli medaliści z Białegostoku oraz Wrocławia. Wynik grubo ponad stan finansów, a także sytuacji w klubie udało się wykręcić w Zabrzu. Tak trzeba nazwać szóste miejsce drużyny Jana Urbana. Teraz rozpoczynają pierwszy pełny sezon bez ciężaru w postaci prezydent Mańki-Szulik, która jesienią po długich latach zakończyła swoje panowanie nad Zabrzem. Ciekawe, jak to wpłynie na funkcjonowanie klubu, który przecież lada moment będzie miał gotowy pełny stadion.

Czy kogoś można wytypować na zaskoczenie sezonu? Trudno powiedzieć, bo tak naprawdę żaden z zespołów nie zrobił transferów na miarę ataku na czołówkę. W Radomiu czy Kielcach dziękowali Bogu, że udało się utrzymać w lidze. Teraz poznamy w całości warsztat trenerski Bruno Baltazara, jednego z dwóch portugalskich trenerów w lidze. Baltazar przyszedł w samej końcówce do Radomiaka. Tu warto wspomnieć, że dostał ciekawe wzmocnienie w bramce. Numerem jeden i młodzieżowcem ma być Maciej Kikolski. Legia ewidentnie szykuje sobie “jedynkę” na przyszłość. Najpierw dobre wypożyczenia do drugoligowej Pogoni Siedlce, ostatnio świetny sezon w pierwszoligowych Tychach, teraz czas na przetarcie w Ekstraklasie.

Widzew ma coraz większe apetyty, by wszystko rosło w kierunku ligowej czołówki. Z trenerem Danielem Myśliwcem to całkiem możliwe. Łodzianie stawiają nadal głównie na zagraniczne wzmocnienia. Zdecydowali się jednak na jeden transfer z drugoligowego KKS-u Kalisz. Przeskok duży, ale Sobol w ubiegłym sezonie 24 razy pokonywał bramkarzy w lidze, barażach i PP. Może odpali już na najwyższym poziomie.
Sporo transferów po stronie Cracovii, gdzie udało się utrzymać trenera. Dawid Kroczek zakwalifikował się na kurs UEFA Pro, dzięki czemu bez żadnych “kombinacji alpejskich” będzie mógł pełnić rolę pierwszego szkoleniowca. Wśród transferów wyróżnia się przyjście Henricha Ravasa do bramki. W Widzewie był mocnym punktem, a teraz wraca po przygodzie w MLS.

Dużo transferów dokonała także Puszcza Niepołomice. Sporo związanych z ich sposobem grania. Specyficzny, ale skuteczny oparty na bezpośrednim futbolu oraz opracowanych do perfekcji stałych fragmentach gry. Stąd m.in. przyjście Dawida Abramowicza, który potrafi świetnie dośrodkować z lewej strony, a także ma mocne wyrzuty z autów. Zresztą Puszcza w okresie przygotowawczym zagrała ciekawy sparing z Polonią Bytom, który został zakończony “dogrywką” na… stałe fragmenty gry. Tomasz Tułacz oraz Łukasz Tomczyk postanowili sprawdzić się w ten nietypowy sposób, by w warunkach meczowych rywalizować na swoje SFG.

Stal Mielec trapiona kłopotami natury sponsorskiej znowu zapewne przez wielu będzie skreślana. Ponieśli już straty, jak choćby odejście Łukasza Gerstensteina z powrotem do Śląska Wrocław. Jednak ciekawym ich ruchem transferowym jest sprowadzenie Jakuba Mądrzyka do bramki. To zapewne pod ewentualne odejście Mateusza Kochalskiego. Najlepszy bramkarz ubiegłego sezonu Ekstraklasy przerwę letnią spędził jako czwarty bramkarz na Euro 2024(bez szansy gry) z kadrą Michała Probierza. Chętnych na jego usługi ponoć nie brakuje, ale póki co przygotowuje się z mielczanami do sezonu. Gdyby udało się go zatrzymać przynajmniej na pół roku, to Stal będzie miała ponownie zaryglowany dostęp do swojej bramki.

W Lubinie nieoczekiwanie Waldemar Fornalik pozostał na stanowisku. Wydawało się, że pewniakiem do posady jest Dawid Szulczek. Tymczasem dyrektor sportowy Piotr Burlikowski postawił na doświadczonego szkoleniowca. Z jednej strony utrzymuje doświadczenie, a z drugie kogoś, kto rzadko stawia na młodzież. A mówimy o klubie, który słynie z mocnej akademii. Pośród strat Kacper Chodyna gwarantujący sporo liczb z przodu i bardzo solidną grę. Ciekawymi transferami krajowymi są: Dominik Hładun wracający z Legii, Adam Radwański o którego walczyło sporo klubów, ale ten Niecieczę zamienia na Lubin i podobne barwy. Ponadto wygrali wyścig o Kajetana Szmyta. Jednak w temacie tego ostatniego mocno wypowiedział się Łukasz Masłowski z Jagiellonii Białystok. Jakby tego było mało były gracz Warty Poznań doznał kontuzji eliminującej go ze startu sezonu.

Wielkie firmy wracają
Jeśli ktoś narzekał na awans Puszczy Niepołomice sprzed roku, że ponownie małe kluby zasilają Ekstraklasę, to teraz może być zadowolony. Po rocznej przerwy wraca Lechia Gdańsk. Nad morzem jednak podobny scenariusz, jak dwanaście miesięcy temu. Wówczas Szymon Grabowski na chwilę przed rundą miał kilkunastu graczy na treningu. Teraz może jest lepiej, ale ponownie są kłopoty z płaceniem na czas. Wszystko jednak wskazuje na to, że uda się wszelkie zaległości spłacić przed piątkowym spotkaniem ze Śląskiem. W kwestii transferów bardzo spokojnie, powiem z Zagłębia Lubin wyciągnęli Serhija Bułece oraz Szymona Weiraucha. Najnowszym nabytkiem jest Szwed Karl Wendt. Wydaje się jednak, że lada moment ruszy mocniej na zakupy Paul Urfer i ponownie w Gdańsku zobaczymy ciekawe nazwiska, jak rok temu, gdy udało się pozyskać Luisa Fernandeza, Rifeta Kapicia, Maksyma Chłania czy Camilo Menę.

Znacznie dłużej na swoje kolejne mecze na najwyższym poziomie rozgrywkowym czekali w Katowicach i Lublinie. Dokładnie 12 czerwca 2005 roku GKS Katowice ograł Górnik Zabrze w ostatniej kolejce sezonu 2004/2005, po czym… spadł do IV ligi. Potem wiele lat zajęła odbudowa klubu i powrót na drugi poziom rozgrywkowy. Hasło “Ekstraklasa albo śmierć” po drodze także źle się zestarzało. Teraz jednak podopieczni Rafała Góraka po świetnej wiośnie zapewnili Ekstraklasę w Katowicach. Awans GieKSy to także chwilowa radość w… Częstochowie. Przez pół sezonu Raków nie będzie miał najgorszego stadionu w lidze. GKS jesień rozegra jeszcze przy Bukowej, a od wiosny ma się przenieść na nowy obiekt. Dzięki temu ponownie na najwyższym poziomie będzie można obejrzeć słynny “Blaszok”, skąd kibice katowiczan prowadzą doping.

Na Górnym Śląsku poszli trochę tropem wyciągania najciekawszych zawodników od niedawnych rywali. Stąd Borja Galan (Odra), Lukas Klemenz (Górnik Łęczna), Sebastian Milewski (Arka). Są jednak także piłkarze ograni w Ekstraklasie, jak Alan Czerwiński czy Adam Zrelak. Ciekawym wzmocnieniem ma być także Bartosz Nowak z Rakowa Częstochowa. Ten transfer miał już się dokonać dawno, a w momencie pisania tych słów, nadal nie ma “oficjalki”. Jeśli chodzi o osłabienia, to zdecydowanie największym jest koniec wypożyczenia Antoniego Kozubala. Jednak przyjście Nowaka uzupełniłoby ten kłopot. Innym będzie brak młodzieżowca, ale tym prawdopodobnie ma zostać Mateusz Kowalczyk, były golkiper ŁKS-u, teraz wypożyczony z Brondby. To oczywiście przy “uciesze” dotychczasowej “jedynki” Dawida Kudły.

Czekali najdłużej
19 lat w przypadku GieKSy to długo, ale co mają powiedzieć w Lublinie?… Kibice Motoru najpierw czekali trzynaście lat na powrót do I ligi, a potem w ekspresowym tempie zrobili kolejny krok. Na najwyższym szczeblu żółto-biało-niebiescy po raz ostatni byli w sezonie 1991/1992, czyli jeszcze przed tym, gdy na świat przyszedł obecny trener Mateusz Stolarski! “Niezniszczalni”, jak mówią o sobie w Lublinie, zrobili kolejne cuda. W ostatnich latach zostali najbardziej doświadczonym klubem w Polsce pod względem baraży. Trzy lata z rzędu rywalizowali w dodatkowych meczach, a 5 z 6 gier rozstrzygali na swoją korzyść. Teraz już wiedzą, że sezon zakończą po rozegraniu sezonu zasadniczego… Wiele osób skazuje lublinian na szybki spadek, ale dla Motoru nie ma rzeczy niemożliwych. W końcu to drużyna od zadań niewykonalnych. W finale baraży w Gdyni też dokonali cudu – przegrywali po szkolnym błędzie do 88. minuty, a mimo tego wygrali w regulaminowym czasie. Najpierw Bartosz Wolski strzelił swojego pierwszego gola z rzutu wolnego w seniorskiej karierze, a na koniec Mbaye Jacques Ndiaye zabawił się z obroną Arki dając w 93. minucie gola na 2:1 i upragniony awans.

Zbigniew Jakubas swego czasu obiecał, że do 2025 roku wprowadzi Motor do Ekstraklasy. Plan zrealizował dwanaście miesięcy przed deadlinem. Teraz chciałby spokojnego utrzymania, a w perspektywie kilku lat… czołówki ligowej. I to jest osoba, której jak najbardziej można w to uwierzyć. Wielokrotnie Jakubas mówił o patrzeniu na Raków Częstochowa jako wzór do naśladowania. Tyle że Motor nad częstochowianami ma wiele przewag. Stadion oraz warunki treningowe już dzisiaj są kilka lat przed ubiegłorocznym mistrzem Polski. Tyle że Jakubas działa inaczej, niż Michał Świerczewski. Mimo posiadania gigantycznego majątku, nie daje się “wydoić” potencjalnym kandydatom do gry w klubie i ich agentom. Często targuje się o – teoretycznie – niewielkie kwoty. Jednak ten model sprawdza się do bólu. Nieco gorzej w kontekście pieniędzy mają kibice, którzy mają drugie najdroższe karnety w Polsce. Motor nie sprzedał ich zbyt wiele – niecałe cztery tysiące – ale stadion na pierwszy mecz z Rakowem wypełni się praktycznie do ostatniego miejsca. Jak będzie dalej, to już kwestia wyników. O te ma zadbać większość składu z ubiegłego sezonu, ale także wzmocnienia. Wśród nich najciekawiej wygląda Marek Bartos, czołowy defensor słowackiej ligi, który był bliski wyjazdu z kadrą na Euro 2024. Ponadto wracający z Włoch Krzysztof Kubica czy nowy senegalski nabytek Christopher Simon.

***

Początek sezonu już w piątek. Pierwszym spotkaniem będzie pojedynek Jagiellonii z Puszczą, start o godzinie 18:00!

Related Articles