Początek wiosny w Ekstraklasie sprawił, że sytuacja jest jeszcze ciekawsza, niż była po jesieni. W trzech meczach jedynie Pogoń nie straciła punktu, a zadowoleni mogą być jeszcze w Poznaniu, gdzie zgarnęli 7 “oczek”. Pozostała czwórka ze ścisłej czołówki już poniosła mniejsze lub większe straty. Ścisk coraz większy, a w najbliższy weekend czekają nas dwa hitowe mecze w Warszawie i Częstochowie.
Skupiamy się na meczach Legii z Pogonią oraz Rakowa z Lechem, gdyż grają 5 z 4 oraz 6 z 3 drużyną. Tyle że prowadzący duet z Białegostoku i Wrocławia także ma ciekawych przeciwników. Liderująca Jagiellonia jedzie do siódmego Górnika Zabrze, zaś drugi Śląsk podejmuje dziewiąty Widzew Łódź. Krótko mówiąc połowa 23. kolejki to mecze drużyn z pierwszej części tabeli. Tylko rozpędzona Stal Mielec trafiła na niżej notowanego – obecnie przeciwnika – gdyż zagra z Radomiakiem.
Sobota, 20:00 Legia Warszawa – Pogoń Szczecin
Stołeczna drużyna jako jedyna z grona czterech opisywanych ekip miała wolne w środku tygodnia. To efekt jeszcze porażki w 1/8 finału z Koroną Kielce. Warszawianie nie przyzwyczaili swoich kibiców do tak szybkiego odpadnięcia z krajowego pucharu. Wtedy było to przykryte świetną grą w Europie. Teraz jednak może brakować tego elementu. Legia wcale nie jest pewniakiem do gry w Europie na kolejny sezon, gdyż spośród drużyn TOP6 wygląda na starcie rundy… najsłabiej! Drużyna Kosty Runjaicia rozegrała już pięć meczów i wygrała tylko jeden. Uczciwiej byłoby powiedzieć, że przepchnęła kolanem spotkanie z Ruchem Chorzów(1:0). Ponadto dwa spotkania z Molde w Lidze Konferencji i ligowe starcia z Puszczą Niepołomice i Koroną Kielce. Tylko raz – w Chorzowie – zaliczyli czyste konto. Obrona jest obecnie w opłakanym stanie, gdyż stracili 10 goli w czterech ostatnich potyczkach. Puszcza trafiła tylko raz, ale dwukrotnie Molde oraz ostatnio Korona strzelali po trzy gole do bramki warszawskiego zespołu. Chciało się napisać do bramki Kacpra Tobiasza, ale tego w Kielcach zastąpił Dominik Hładun. Wcale lepiej nie wypadł, dopisując kolejnego gola na konto bramkarza Wojskowych. Jednak przy dziurawej defensywie trzeba szczególnie zwrócić uwagę na defensorów zespołu. Radovan Pankov, Artur Jędrzejczyk i spółka po prostu ośmieszają defensywne rzemiosło. Legioniści zdobyli wiosną 5 punktów w lidze, ale wiele osób twierdzi, że to efekt łatwego terminarza. Trudno się dziwić, skoro podejmowali drużyny z miejsc 17, 16 i 15! Teraz trzeba będzie wyjść na Pogoń Szczecin. Formę muszą budować, bowiem po powrocie z przerwy reprezentacyjnej zapowiada się cholernie trudny kwiecień – Górnik Zabrze, Jagiellonia, Raków, Śląsk oraz niewygodna Stal Mielec. W tym momencie nie ma pół powodu do optymizmu przy Łazienkowskiej.
Coś trzeba włożyć do gabloty
Zapowiadając 1/4 finału Pucharu Polski przytaczałem tekst Jose Mourinho – “zero tituli” – w kontekście Pogoni Szczecin. Tak, Portowcy nadal nie mają żadnego trofeum w klubowej gablocie i nadal na nie czekają. Obecny sezon, zwłaszcza po świetnym starcie wiosny, może zmienić ten stan rzeczy. W lidze komplet zwycięstw oraz bilans bramkowy 9:2 na otwarcie 2024, a we wtorek pokonali Lecha w Poznaniu. Wygrana z odwiecznym rywalem, po golu w 119. minucie dogrywki musiała smakować podwójnie albo potrójnie. Joao Gamboa przez najbliższy czas może po Szczecinie chodzić z podniesioną głową. Jednak to nie było najtrudniejsze zadanie w Pucharze Polski w tym sezonie. Patrząc na ligową tabelę takowe ich będzie czekać w półfinale. W piątkowym losowaniu trafili na Jagiellonie Białystok. Szczęście w nieszczęściu polega na tym, że Jens Gustafsson i spółka zagrają przed własną publicznością. Nie ma co ukrywać to spory atut przy takich długich podróżach. Tym bardziej że Pogoń będzie świeżo po innym domowym meczu(o tym poniżej).
✅ WSZYSTKO JUŻ WIEMY!
Pary półfinałowe 70. edycji Fortuna Pucharu Polski ⤵️#FortunaPucharPolski 🏆 pic.twitter.com/8q6DjfLhD5— Fortuna Puchar Polski (@PZPNPuchar) March 1, 2024
Jednak marzenia o pucharze trzeba odłożyć do kwietnia, wracając głowami na ligowe boiska. Do końca rundy daleko, ale kluczowe będą wydarzenia z najbliższej soboty. W Warszawie lekko nie będzie, bo na zwycięstwo przy Łazienkowskiej czekają już niemal pięć lat. 21 lipca 2019 roku wygrali na inauguracje sezonu po golach Adama Buksy i Zvonimira Kozulja, na które odpowiedział jedynie Sandro Kulenovicia. To najlepiej oddaje o jak odległych czasach mówimy. Wracając jednak do czasów obecnych warto zerknąć w terminarz kolejnych meczów Pogoni, już po wyjeździe do Warszawy:
Zagłębie (dom)
Korona (wyjazd)
Cracovia (d)
Lech (w)
Ruch (d)
Piast (d)
Poza Lechem głównie drużyny z drugiej części tabeli, a dodatkowo Portowcy będą mieli aż cztery spotkania przy Twardowskiego. To ogromny kapitał, stąd najbliższy wyjazd jest tak ważny, by nie popsuć sobie klimatu do dalszego gonienia albo… uciekania. W tym momencie, przed 22. kolejką, Pogoń ma trzy punkty straty do duetu liderów, będąc w zasięgu jednego meczu.
***
Pod względem liczby goli chyba każdy kibic chętnie powtórzyłby jesienne spotkanie tych drużyn przy Twardowskiego w Szczecinie. Wtedy Legia wygrała 4:3 po niesamowitym spotkaniu. Czysto teoretycznie drużyna Runjaicia nie miała prawa zainkasować wtedy kompletu punktów. Pogoń prowadziła tamtego wieczora trzy razy(!), a mimo tego przegrała. 1:0, 2:1 i 3:2, a przecież jeszcze przy stanie 1:1, tuż przed przerwą czerwoną kartkę dostał Artur Jędrzejczyk. Legia finalnie straty odrobiła, a decydujący cios zadał Steve Kapuadi. Teraz taki gol mógłby być dla Francuza szansą na odkupienie win jego i całej obrony za ostatnie “wylewy”.
Niedziela, 17:30 Raków Częstochowa – Lech Poznań
W obu obozach stypa po Pucharze Polski. Efekt, czytaj: odpadnięcie, taki sam, ale w zupełnie innych okolicznościach. Raków doszczętnie się skompromitował w Gliwicach. Nie można inaczej nazwać 0:3 przy Okrzei, gdzie nie oddali ani jednego celnego strzału! Mistrzowi Polski po prostu nie przystoi taka postawa. Dla częstochowian to było szybkie odpadnięcie, wszak w ostatnich trzech edycjach trzykrotnie meldowali się w finale, który wygrali dwa razy. Lech Poznań nie dotrwał do rzutów karnych, tracąc gola w końcówce dogrywki meczu z Pogonią Szczecin. Śmiechem żartem był to jeden z trzech takich przypadków w 1/4 finału. W podobny sposób awans do półfinału zapewniła sobie Jagiellonia oraz Wisła Kraków.
***
Pod Jasną Górą doszło niemal do trzęsienia ziemi po wtorkowym meczu. 0:3 w Gliwicach było powodem do wstydu, ale takich reakcji najważniejszych osób przy ulicy Limanowskiego nikt się nie spodziewał. Michał Świerczewski na portalu X stwierdził nawet, że Raków stał się “ligowym średniakiem”. Mocne słowa, zwłaszcza w sezonie, gdy Medaliki pierwszy raz od czterech lat nie zagrają w finale Pucharu Polski, ale nadal mają szansę na obronę tytułu mistrzowskiego, a kilka miesięcy temu pierwszy raz w historii zameldowali się w fazie grupowej europejskich pucharów.
Po powrocie drużyny do klubu doszło do dwóch spotkań. Najpierw przed oblicze właściciela oraz zarządu trafił trener Dawid Szwarga oraz jego sztab. Wg medialnych doniesień nie było tematu zwolnienia trenera, ale… takowy może się pojawić po niedzielnym spotkaniu. Kluczem dla drużyny ma być właśnie reakcja na wydarzenia po fatalnym meczu pucharowym. Jeśli nadal będzie tak apatyczny i słaby Raków, wszystkie ruchy są możliwe. Także te dotyczące piłkarzy. Głośno mówi się, że są w zespole kandydaci do “zasilenia” drużyny rezerw. Dlatego po spotkaniu sztabu z zarządem, doszło także do przedstawienia swoich racji i punktu widzenia przez radę drużyny.
Niestety, staliśmy się ligowym średniakiem. Nie ma sensu się oszukiwać, to nasz najpoważniejszy kryzys od 2016 r. Zebrałem wtedy trochę doświadczeń. Spróbujemy tą sytuacją zarządzić.
— Michał Świerczewski (@MichalS1978) February 27, 2024
Zmarnowana szansa na lidera
Tak może powiedzieć po ubiegłym weekendzie Lech Poznań. Kolejorz rozpoczął rundę od wygranych z Zagłębiem oraz niespodziewanego triumfu w Białymstoku! Grając ze Śląskiem u siebie nie wykorzystał kolejnego potknięcia Jagi(z Ruchem), bo gdyby pokonał wrocławian, wówczas Mariusz Rumak w trzy tygodnie wjechałby na białym koniu z Lechem na czoło tabeli. Tak się nie stało, chociaż trudno mieć pretensje do lechitów. Remis z wiceliderem może najlepszym wynikiem nie jest, ale nadal Lech jest na podium i w zasięgu jednego meczu może wskoczyć na fotel lidera. Jednak potknięcie ze Śląskiem nie było tak negatywnie odebrane, jak odpadnięcie z Pucharu Polski. Porażka z Pogonią Szczecin musiała zaboleć, będąc niedaleko najważniejszych rund i jednocześnie pozbawiając się szansy na jedno z trofeów w tym sezonie.
Tak jak w przypadku Legii, tak i przy pozostałych drużynach trzeba jasno powiedzieć, że nie ma żadnej gwarancji gry w europejskich pucharach, co w ostatnich latach raczej było domeną drużyn z TOP4 (Legia, Lech, Raków i Pogoń). Teraz doszedł duet Jagiellonia i Śląsk, a przecież przy ewentualnym wygraniu Pucharu Polski przez kogoś z duetu Wisła Kraków/Piast Gliwice, tylko ligowe podium dałoby przepustkę do Europy. Przy takim tłoku i przy takiej konkurencji każdy najmniejszy błąd będzie miał ogromne znaczenie.
***
W przypadku meczu Raków – Lech również dojdzie do rewanżu za jesienne granie. Wtedy w Poznaniu dobrze mecz zaczął się dla częstochowian, którzy szybko objęli prowadzenie po golu Deiana Sorescu. Potem trafiali już tylko poznaniacy – Gurgul, Marchwiński, Velde oraz Ba Loua po prostu zbili swojego rywala i skończyło się 4:1. Co ciekawe ledwie kilka dni później Kolejorz szybko został sprowadzony na ziemię przez… Pogoń, z którą przegrał w Szczecinie 0:5!